Lista blogów » Lumpola Style

Skarpetowe kaczuchy w kwiatkach i mój brak stylu

Zobacz oryginał

Serdecznie dziękuję za wszystkie komentarze do poprzedniego posta z szarą elegancją. Dziś znów lumpiarsko, ale dużo spokojniej i trochę kwiaciarsko :) Zdjęcia bardzo październikowe, stąd to piękne słonko :) Mam tych zdjęć trochę w zapasie, chyba jeszcze na 2 tygodnie. Potem nie wiem, co będzie, bo nie wiem, kiedy i czy w ogóle będę mieć siły na nową sesję. Nawet stylówek nowych nie wymyślam teraz, wszystko mnie przerasta, wszystko, co robię, męczy i nudzi, wydaje się pozbawione sensu nawet płytszego, taki dziwny moment w życiorysie. Może tak być, że nagle dziura blogowa się pojawi, trzymajcie kciuki, żebym dała radę ją zacerować zawczasu grubymi niciami. Powrót z takiej dziury jest u mnie wątpliwy, bo ja nigdy nie wchodzę 2 razy do tej samej wody, oprócz tego, że nigdy nie mówię nigdy ;) Zawsze piszę, co myślę i co czuję, nie kokietuję, nawet jeśli często tak to odbieracie. W ten sposób mój blog jest czasami, jak dziś, w pewnym sensie moim dziennikiem myśli marnych i uczuć nisko przelatujących, nie górnoulotnych. 


5%2Bkwiaty%2B19%2Btak%2Bgotowe.jpg



Trochę o moim "stylu" czy bardziej o jego braku

"Kobiety kochają eksperymenty, ale z jakichś względów w zbiorowej pamięci jako symbole stylu pozostają te, które miały ten jeden, wyrazisty i go nie zmieniały. Słodka Audrey Hepburn z apaszką, Jackie Kennedy w swoich kostiumach, diabelsko seksowna Sophia Loren, Diane Keaton w marynarkach. Od razu przed oczami mamy ich wygląd, ubranie, fryzury. Kluczem do własnego stylu - idącego przecież w parze z dobrym wyglądem - jest jego powtarzalność". - przeczytałam w Vivie. Jest to pogląd wielokrotnie ostatnio w różnych wersjach przytaczany i nie można się z nim nie zgodzić. Kibicuję każdej kobiecie w poszukiwaniach, znalezieniu i określeniu tego swojego stylu spójnego z osobowością, kibicuję też osobom, które całą swą wolą i wiedzą w tym pomagają, ale .... to nie dla mnie. Zastanawiałam się nad tym, dlaczego tak jest, dłuższą chwilę. Chyba nie zależy mi na tym spójnym wizerunku, bo nie zależy mi na byciu zapamiętaną, tym bardziej jako produkt na sprzedaż, czy jako marka. Nie pretenduję do miana osoby stylowej, ani też autorytetu, a status ikony stylu, w moim odczuciu musi pociągać za sobą ogromną odpowiedzialność, chyba potwornie ciężką gatunkowo. Mentalnie w moim podejściu do mody blisko mi do Anny dello Russo i Moniki Olejnik, nawet do Joanny Horodyńskiej, dużo bliżej niż do Tildy Swinton, choć wszystkie mianem ikony mody bywają określane. Te pierwsze trzy mają jednak tyle samo zwolenników, co przeciwników tego swojego stylu, bo często balansują na granicy tzw. dobrego smaku. Lubię, a może lubiłam jak one być na bieżąco z trendami, eksperymentować i bawić się modą bez ograniczeń. Oczywiście finansowo dzieli nas przepaść bez dna i różni to, że ja nie mam żadnej potrzeby być za pan brat z jakimikolwiek markami, niezależnie od moich możliwości finansowych. Nigdy nie miałam uczucia gwałtownej potrzeby posiadania czegoś, zakochania się w czymś, nie odczuwałam też ciuchowej zazdrości, ani imperatywu jakości, bardziej pociągały mnie właściwości aranżacyjne i możliwości kompozycyjne, jakie dana rzecz posiada i otwiera. Anna dello Russo mawia "moda jest deklaracją wolności" i "jest dla każdego", i ja pod tymi zdaniami podpisuję się całym sercem, chyba mogę powiedzieć, że są to hasła przewodnie mojego bloga. Moją wolnością jest moja "bezstylowość" i podobnie jak Monika Olejnik, jeśli pokazuję, czy zakładam ekstrawaganckie rzeczy, czy zestawienia, to tylko dlatego, że mi się po prostu podobają, a nie żeby zwrócić na siebie uwagę i wyróżniać się z tłumu. Wypisuję na blogu nazwy firm, czy chwalę się perełkami, żeby pokazać możliwości second-handów, a nie pochwalić się tym, co mam. Nie jestem w tym skromna, nie kokietuję Was teraz, tym bardziej się nie tłumaczę, po prostu tak mam, nie poradzę. Widzę zresztą, że to działa, bo coraz więcej dziewczyn i blogerek otwarcie przyznaje się, korzysta i głośno cieszy swoimi lumpeksowymi zdobyczami. Może więc moja rola dobiega końca, bo inni przejmą pałeczkę i czas na zasłużony odpoczynek. Oczywiście liczę, że będziecie mnie przekonywać i powstrzymywać. Trochę po to to piszę, choć prawdziwie nie mam pojecia co z tego wyniknie. Zaczynam marzyć o Bieszczadach, lub o przytulisku dla psów - tylko nie mówcie Lakiemu, bo on ma naturę jedynaka. Najpier muszę jednak nabrać sił, żeby potem je właściwie zagospodarować.

Trochę o stylizacji

Teraz, kiedy przez chwilę odpoczywam przymusowo od lumpeksów, mogę się poprzyglądać temu co mam i docenić jakiego niezwykłego mam farta czy nosa. Wpadają mi w ręce nie tylko pojedyncze super rzeczy, ale nawet jakby kompleciki. Nie wiem czy torebka do kompletu z butami jest trendy, podobno znów tak można nosić, skoro można, to ja ryzykuję ;) Zresztą nieważne, czy można, po prostu szkoda tych dwóch rzeczy nie pokazać razem. Razem mają większą siłę przeRażenia ;) Skarpetowate wyższe botki na kaczuszce, usłane różami, i o tym samym wzorze, tylko jakby zamglonym, rozmytym duża kopertówka. Tak, to nie kwestia zdjęć tym razem, ona taka jest :) Reszta jest tylko tłem w moim ulubionym ostatnio przerośniętym, łazęgowatym charakterze. Są to oliwkowo-musztardowe przykrótkie, suto marszczone w pasie, spodnie marchewy i wielkie jasne, grubo wyrabiane, dekorowane warkoczami swetrzysko-golfisko, beżowo-musztardowe. Swetrzysko włożyłam do spodni, a że sporo go tam musiało się zmieścić ( ile, widać na niektórych zdjęciach ), wybałuszyło mi nieco brzuszysko :) Nie wiem, jak się zapatrujecie na ten zestaw, ale on znów jest cały w trendach, bo wielki sweter grubo robiony, spodnie marchewy w kolorze sezonu Golden Olive, skarpetowe botki-kaczuszki, nadruk w róże. 

Tym razem mam dziwne wrażenie, że nawet jakieś rozmyte lekko tło przypadkiem wyszło, więc od zdjęć proszę się, jakby co, bo tym czerepem niezbyt rubasznym ruszam specjalnie i czasem zbyt wolno jak zauważyłam, skoro wciąż się uparcie trzyma, nie odpada, a ostatnio nawet nie opada :)


Dziś wszystko co mam na sobie pochodzi z second-handów.
Today I'm wearing everything from second-hand shops.


spodnie/pants - NN
golf/turtle neck sweater - NO EXCESS
buty/shoes -  NN (made in Spain)
torebka/bag - NN


5%2Bkwiaty%2B4%2Btak%2Bgotowe.jpg


5%2Bkwiaty%2B11%2Btak%2Bgotowe.jpg



5%2Bkwiaty%2B8%2Btak%2Bgotowe.jpg


5%2Bkwiaty%2B18%2Btak%2Bgotowe.jpg


5%2Bkwiaty%2B20%2Btak%2Bgotowe.jpg


5%2Bkwiaty%2B17%2Btak%2Bgotowe.jpg



5%2Bkwiaty%2B21%2Btak%2Bgotowe.jpg

5%2Bkwiaty%2B13%2Btak%2Bgotowe.jpg

5%2Bkwiaty%2B5%2Btak%2Bgotowe.jpg



5%2Bkwiaty%2B31%2Btak%2Bgotowe.jpg


Bardzo uszczęśliwia i motywuje mnie każdy ślad Twojej tu obecności, dlatego serdecznie dziękuję za odwiedziny na moim blogu i za wszystkie komentarze. Zapraszam do oglądania i czytania, a jeśli Ci się spodoba, do obserwowania :)

Every trace of your presence here makes me happy and motivates me, so thank you so much for visiting my blog and for all the comments. I invite you to watch and read, and if you like it, to observe :)

Zaloguj się, żeby dodać komentarz.