Gdzie jest hajs?

Kto jest zdolny do kilkuletniej, maksymalnej fizycznej i psychicznej pracy -wygrywa. Jeśli nie potrafisz wielu nocy pod rząd przesiedzieć na red bullu, to jesteś niewiele wart. Po tych latach właściwie inaczej już nie umiesz: co noc do drugiej przed komputerem, w weekendy dorywczo pracujesz. Nie należysz przecież do tych naiwnych, którzy myślą, że jak przyniosą dyplom to dostaną etat za gruby hajs. Jednak gdyby podliczyć ilość poświęconego czasu, wysiłku psychicznego i stresu i porównać z wysokością oferowanych stawek do głowy przychodzi jedynie określenie "wyzysk". Od lat było do przewidzenia, że studia nie dadzą kasy, klasy a teraz to nawet i pewnej pracy. Co roku uczelnie wyższe kończy jakieś 500 tysięcy osób. Mądre statystyki wyliczyły, że w tym czasie nowych potencjalnych miejsc pracy pojawia się dla nich zaledwie 190 tys. Wśród młodych bezrobocie jest trzy razy wyższe niż w pozostałych grupach. Państwo tak naprawdę nie ma pomysłu na to, co mogłoby zrobić z gigantycznym boomem edukacyjnym ostatnich lat. Wpuszczone na rynek tłumy mają się prześcigać. Niech przetrwają najsliniejsi! Można by i to nawet zaakceptować ale jak wytłumaczyć fakt, że w Polsce wydajność pracowników rośnie szybciej niż płace? Pracownicy coraz więcej zarabiają dla firm, mają coraz więcej obowiązków a stawka godzinowa w ostatnich dwóch latach wzrosła o 1(!) punkt procentowy. Powodów do niezadowolenia przybywa więc w szybkim tempie, jednak dalej siedzimy cicho. Czujemy to co potwierdzają badania, że nowe zajęcie znaleźć bardzo trudno. Dlatego pokorniejemy coraz bardziej. Skoro nawet Kancelaria Premiera proponuje jako "niepowtarzalną okazję zdobycia doświadczenia" trzymiesięczne staże. Bez żadnej zapłaty.

Na zdjęciach: Marsi
Napisała: Marsi
Zdjęcia: Maciek