Lista blogów » Różnotematycznie.

"FIT PRODUKTY" BEZ KALORII - CO SIĘ W NICH KRYJE?

Zobacz oryginał
Hej!

    Jeśli czytacie mojego bloga regularnie, na pewno wiecie, że aktywność fizyczna oraz zdrowe odżywianie zajmują w moim życiu bardzo ważne miejsce. Trening sprawia mi dużo radości, poprawia nastrój, stał się już dawno nieodłącznym elementem mojego życia. Obecnie trend na bycie fit opanował całą Polskę (już dość dawno) i mnie osobiście cieszy to, kiedy widzę, że wiele osób "wzięło się za siebie" dzięki motywującym filmom, trenerom i tak dalej. Dla mnie każdy, kto podejmuje próbę zmiany stylu życia zasługuje na wielki szacunek - obojętnie, czy idzie na siłownię (chociażby pochodzić na bieżni), basen, zaczyna biegać itp. Obojętnie, czy waży 100 kg i chce schudnąć czy waży 40 kg (tak, jak ja parę lat temu) i chciałby przybrać na wadze. Każda z takich osób ma swoją historię, powody i motywację do tego, aby coś ze sobą zrobić i każda z nich potrzebuje wsparcia, a nie durnych komentarzy w stylu "patrz, jaki grubas, zaraz połamie się pod nim rowerek" czy też "patrz, anorektyczka". Zatem pamiętajcie - nigdy nie jest za późno na zmiany :) 

    Oczywiście - są rzeczy, które w tym całym fit-lajfie mogą niepokoić - weźmy np. idealne zdjęcia sylwetek na Instagramie poddane nadmiernej obróbce, do których dziewczyny bez opamiętania chcą dążyć (pamiętajcie, że internet lubi zakłamywać rzeczywistość). Kolejną rzeczą jest chęć zarobienia przez przeróżne firmy, oferujące "fitprodukty".  I żeby nie było - nie mam na myśli wszystkiego, co sklepy internetowe sprzedają, bo np. odżywki białkowe, witaminy czy składniki mineralne sama kupuję i uważam, że są one nawet potrzebne (albo np. suplementy z kolagenem). Nie chcę też dotykać "głębszych" tematów związanych z suplementacją, bo najzwyczajniej w świecie się na tym nie znam, więc skupię się na żywności. Chodzi mi o produkty jednego, konkretnego rodzaju - o sztuczną "żywność bez kalorii". Choć też nie ma się co dziwić - jest popyt, jest podaż. Słyszeliście o sosach zero kalorii? Maśle orzechowym "zero kalorii"? Dzisiaj wezmę je pod lupę. Bo jak coś, co nie ma kalorii i składa się z samych dodatków do żywności może być zdrowe? Dla mnie słowo "fit" kojarzy się właśnie ze zdrowiem - zatem "zero kalorii i same dodatki" na pewno nie są FIT. A producenci chcą nam to wmówić. Choć są wyjątki, o których w kolejnym akapicie.


orzeskzowe.jpg

CZY ISTNIEJĄ PRODUKTY BEZ KALORII? 

   Na początek kilka słów o samym sformułowaniu "zero kalorii". Zazwyczaj „zero kalorii” oznacza, że produkt zawiera mniej niż 5 kcal na 100 gramów, co stanowi ogromną różnicę w stosunku do zwykłych odpowiedników. W żywności zdarza się to niezwykle rzadko - np. wśród makaronów. Mamy makaron tradycyjny, który ma ok. 350 kcal na 100 g. Mamy też makaron z mąki konjac, który ma 3 kcal w 100 g. Do takich produktów nic nie mam - jest produktem naturalnym, zawiera sporo błonnika i jest idealny w diecie osób, które muszą ograniczyć mocno kaloryczność lub chcą po prostu urozmaicić  dietetyczną potrawę. Dietetycznym, naturalnym "pokarmem" bez kalorii jest także - a jakże - woda. Dzisiejszy post dotyczy jednak czegoś nieco innego - właściwie to zupełnie innego.

MASŁO ORZECHOWE ZERO KALORII - Z CZEGO SIĘ SKŁADA?

  Przeglądałam wiele profili fit-gwiazd na Instagramie. Wiele z nich ochoczo reklamuje właśnie takie bezkaloryczne produkty. Fani to kupują bo myślą, że skoro reklamuje je śliczna Grażyna z profilu XXX na Insta, to jest to wartościowe i wspaniałe. Grażyna oczywiście dostaje za to pieniądze, więc nie może powiedzieć nic złego na ich temat. Jako miłośniczka masła orzechowego, wezmę pod uwagę bezkaloryczne masło orzechowe jednej z firm, które można kupić w internecie.

SKŁADNIKI: woda, błonnik roślinny (celuloza - E 460), odtłuszczone kakao w proszku, sól, guma ksantanowa, aromat orzeszków ziemnych, barwnik: karmel amoniakalny (E 160c), guma celulozowa, fosforany sodu (E 339), substancja słodząca - sukraloza, substancje konserwujące: sorbinian potasu i benzoesan sodu

Spójrzmy na składniki zaznaczone na czerwono. 

1. Karmel amoniakalny dodawany jest do naprawdę wielu produktów (nawet chleba czy napojów - czytajcie etykiety!). W nadmiarze wywołuje nadpobudliwość, może być przyczyną chorób wątroby, żołądka oraz problemów z płodnością.
2. Aromat zaznaczyłam na czerwono, bo jeśli nie jest podpisany jako "naturalny", to jest produktem syntezy chemicznej. Jak się go robi - nigdy się nie dowiemy.
3. Fosforanów w diecie też mamy sporo, więc dorzucanie ich w "fitproduktach bez kalorii" mija się z celem. Nadmiar fosforanów może mieć negatywny wpływ na stan uzębienia i być przyczyną utraty wapnia z kości. 
4. Sukraloza sama w sobie jest nieszkodliwa i uznawana jest za bezpieczniejszą, niż np. aspartam. Rozkłada się do dwóch szkodliwych dla organizmu związków - chloroglukozy i chlorofruktozy – a dokładniej do 1,6-dichloro- 1,6-deoksy- beta-D- fruktofuranozydo-4- chloro-4- deoksy-alfa- D- galaktopiranozydenu. Ten „pokrętny” związek należy do tej samej grupy, co polichlorowane bifenyle, czyli polularne, rakotwórcze PCBs oraz środek owadobójczy DDT i ma toksyczny wpływ na organizm. 
5. Sorbinian potasu i benzoesan sodu, czyli popularne konserwanty. Sorbinian potasu może wywoływać podrażnienia skóry, astmę, alergię, zapalenie skóry. Benzoesan sodu, prócz powyższych objawów, może dodatkowo podrażniać przewód pokarmowy, powinny go też unikać osoby uczulone na aspirynę. 

CZY TO JEST FIT? 

  Ilości dodatków do żywności, jakie obecne są w takich produktach, są dozwolone prawnie, bo w danym produkcie nie przekraczają (jakiegośtam) dozwolonego poziomu.  Co innego, jeśli ktoś je to naprawdę często (a jeśli komuś takie masło orzechowe posmakuje - może jeść je w ogromnych ilościach). Tutaj chodzi też o samą zasadę: jak można coś takiego sprzedawać jako "zdrowe, fit"? Tyle się mówi o "czystej misce", Instagram pęka w szwach od hasztagów #czystamicha #eatclean. Co takie produkty mają z tym wspólnego? Chyba raczej nic :)  

   Masło orzechowe samo w sobie kojarzy się z czymś kalorycznym, ale mimo to zdrowym. Zaryzykuję stwierdzenie, że już lepiej naładować się (niepustymi) kaloriami z normalnego masła orzechowego, niż zjeść masło orzechowe "zero" pełne syfu. Ble! 

   Kolejna sprawa to to, że jeśli ktoś chce żyć zdrowo, ale je na potęgę takie "bezkaloryczne" produkty, bo przecież "nie mają kalorii", dalej dostarcza sobie tych smaków, których w zdrowej diecie powinno być jak najmniej. Weźmy np. sosy zero kalorii. Są one bardzo słodkie (od słodzików dodanych do produktu). I później okaże się, że jeśli przestanie jeść taki sztuczny sosik zero, potrzebować będzie tego smaku dalej, bo jest do niego przyzwyczajony. I w końcu sięgnie po słodycze. Sztuką jest tak zmienić nawyki żywieniowe, aby ten słodki smak słodyczy nie kusił w ogóle. 

KWESTIA SMAKU - TO ON JEST NAJWAŻNIEJSZY

  Smak to kwestia pierwszorzędna, prawda? Nie łudźmy się, że sos imitujący truskawkę będzie smakował jak ten, który powstał z owoców. Lub że masło "prawie" orzechowe będzie smakowało jak prawdziwe masło orzechowe. Opinie internautów (i znajomych) mówią wszystko. Te produkty najczęściej - po prostu - dają chemią... Ale chyba nie mogliśmy spodziewać się niczego innego? :) 

  Cytując klasyka - "wszystko jest trucizną i nic nią nie jest - tylko dawka o tym decyduje". A więc umiar jest bardzo ważny! Jeśli ktoś za bardzo "zakocha się" w takich produktach i uczyni z nich podstawę diety (a nie uzupełnienie), może się za jakiś czas naprawdę zdziwić... 

Buziaki,
Kats. 

Zaloguj się, żeby dodać komentarz.